Obecny czas to Wto 16:20, 16 Kwi 2024 | Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zobacz posty bez odpowiedzi
Forum Forum o Fantastyce Magii i RPG Strona GłównaForum Forum o Fantastyce Magii i RPG Strona Główna
Użytkownicy Grupy Rejestracja Zaloguj

Zew Natury - niedokończony z paroma błędami.
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Fantastyce Magii i RPG Strona Główna » Nasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 9:55, 12 Paź 2006    Temat postu: Zew Natury - niedokończony z paroma błędami.

Tutaj podaje swoje opowiadanko, które przewijało się tu i uwdzie, wiem że jest jeszcze trochę do poprawienia.

Zew Natury
Ciemność. On to lubił. Kochał pławić się mrokiem i chronić się pod jego plachtą, gdy obserwował ludzi. Mrok był jego ojcem, a umiejętność matką. Memento Morri bo tak się nazywał, biegł teraz po dachach kamiennych domów obserwując swoją ofiarę. Mimo iż był dość krępy i miał niecałe pięć stóp wzrostu, był zwinny na tyle by przeżyć w swym fachu dość długo i nie martwić się o następne dekady, które nadejdą. Jego kruczo-czarne włosy były uczesane w kucyk podobnie jak u samurajów. Jego oczy, jedno barwy rubinowej, a drugiego wcale nie miał. W miejscu gdzie niegdyś było oko ział oczodół przyozdobiony bliznami, które sięgały aż po prawy polik. Jak przystało na szanującego się krasnoluda, nosił długą czarną brodę oraz bardzo cieńkie wąsy według orientalnej mody.Jego czarny, skórzany kaftan był teraz cały upaćkany w błocie, ale Morriemu to nie przeszkadzało. Memento Morri szukał w swych pochwach srebrnych oręży, katany i washikazi. Te perfekcyjne ostrza były jego nieodłącznymi przyjaciółkami, które trwały przy nim jak strażniczki. Krasnolud wyciągnął swe wspaniałe ostrza i zaczął przyśpieszać. Gdy
zobaczył, że jego ofiara wchodzi do budynku, postanowił zeskoczyć z dachu, który oferował mu ziąb i schronienie. Nikt z przechodniów nie zauważył na murze jego cienia, który frunął po skosie ściany. Krasnolud z gracją wylądował na zaśmieconej ulicy i ruszył w kierunku drzwi, przez które przed chwilą przeszła jego ofiara. Cały czas myślał o tym jak zanuży swój washikazi w szyi tego bydlaka, którego ma zabić. Memento Morri musiał zabić tego mężczyznę, który gwałcił, a później mordował swoje ofiary, aby małe Gurkenturm nie musiało się bać takich zwyrodnialców jak on. Został stworzony do zabijania niegodziwców i zwyrodnialców, którzy nękali świat. Memento Morri sam nie był święty, w końcu był zbrukany krwią setek istnień ludzkich, ale on tym się nie przejmował, w końcu sprzątał tylko brud z ulicy. Krasnolud pośpiesznie wszedł do ogromnego gmachu kamienicy, gdzie zastał mrok, swojego sojusznika. Wewnątrz kamienica prezentowała się nie naganie, aczkolwiek Morri wolał gorące niczym czeluść huty krasnoludzkie, gdzie mógł się swobodnie czuć.Jednak teraz nie mógł sobie pozwolić na rozmarzenie. Mistrzrowie Czarnej Cytadeli zbesztali by go za myślenie o takich błachostkach. Mori musiał wykonać swe zadanie by nieucierpiała już żadna bezbronna niewiasta. Powoli zaczął wchodzić po dębowych schodach.Nikt nie mógł usłyszeć teraz krasnoluda, ponieważ opanował do perfekcji ciche poruszanie, niezbędną umiejętność dla zabójcy. Nagle zatrzymał się. Instynkt podpowiadał mu, że coś jest nie tak. Zabójca zaczął powoli i delikatnie
dotykać wycheblowanych desek podłogi. Jego dłoń natrafiła na mechanizm uruchamiający pułapkę. Krasnolud bez problemu rozbroił pułapkę, która była tylko cieniutką nicią niewidoczną w ciemnościach. Niestety ten kto stworzył pułapkę nie spodziewał się, że Morri doskonale widzi w ciemnościach, jak każdy krasnolud. Morderca starał się nie narobić hałasu i delikantnie zaczął otwierać drzwi do domu zwyrodnialca.
To co zobaczył wzbudziło w nim chęć do zwrócenia dzisiejszego obiadu. Na podłodze leżały zakrwawione i roszarpane ciała nagich kobiet.Widok mieszkania był odrażający krew, odgryzione członki ciał i walające się po podłodze głowy kobiet. Na ich twarzach nadal widać strach przed tym co je zabiło. Łotrzyk dawno już nie widział czegoś takiego, chyba że w sych snach. Oprócz przykrego widoku dla oczu, krasnolud czuł smród rozkładających sie ciał, który doprowadzał go do mdłości. Nagle przed oczyma Memento Morriego przebiegł jakiś wielki, ciemny kształt. Krasnolud ruszył w stronę postaci. Niestety to coś co ścigał Memento Morri, wyskoczyło przez zamknięte okno tłucząc szybę. Zabójca prędko dobiegł do okna i spojrzał na zewnątrz. Zobaczył tylko ciemną sylwetkę uciekającą ścieżkami miasteczka.
-Kurwa, uciekł mi- wulgarnie stwierdził prawdę krasnolud.
Memento Morri rozglądnął się do okoła i zwymiotował, pod wpływem widoku rozszarpanych ciał. Następnie podszedł do okna, gdzie z kawałków szkła kapała krew na parapet i podłogę. Nagle kątem oka zauważył kępke brunatnej sierści.Łotzrzyk wziął kępke w dłonie i powąchał. Na początku Memento Morri myślał, że to sierść brudnego i mokrego psa, ale nie to było coś większego niż naturalne zwierze.
-Hm?ciekawe, czyżby nasz morderca był likantropem ? - zapytał sam siebie Morri.
Gdy tak myślał nad całą sprawą, usłyszał dźwięk skrzypiących desek podłogi. Po chwili do pokoju wpadła straż miejska. Krasnolud postanowił, że niebędzie niczego tłumaczył prymitywom o sadystycznych skłonnościach i i wyskoczył przez rozbite okno, przy okazji rozszarpując sobie rękawy kaftana. Jego lot nie był długi, gdyż pokój znajdował się tylko na pierwszym piętrze. Postanowił nie czekać, aż przyjaciele ze straży miejskiej go złapią i przywloką na spowiedź. Memento Morri słyszał o tutejszym sędzi, który pastwił się ochoczo nad swymi ofiarami, a on nie chciał jakoś tego zakosztować. Biegł przed siebie, aby tylko dotrzeć pod Srebrnego lisa, gdzie będzie mógł ukryć się przed ścigającą go bandą krtetynów. Krasnolud nie był tchórzem, ale nie chciał wpaść w konflikt z tutejszą władzą, gdyż mistrzowie zlecili mu robotę.Pozatym myślał racjonalnie i wizja przykutego w lochach z obłakanymi więźniami nie cieszyła go. Łotrzyk coraz szybciej biegł drogami mrocznego Gurkendorfu, tracąc daleko za sobą swoich prześladowców. Gdy upewnił się, że nikt go nie ściga postanowił pomodlić się do swego boga Xydraxa, Pana Zemsty i Sprawiedliwości.
- Panie Zemsty, wszechmogący Xydraxie, któryś zestąpił z czeluści piekieł by karać za swe uczynki grzeszników, którymi jesteśmy. Wybaw naz od zła, które twoim wrogiem jest. Panie pozwól nam rzyć jeszcze długo byśmy ci pokornie służyli w tępieniu grzechu.- Memento Morri dokończył swoją modlitwę, którą sam wymyślił niegdyś na polach bitwy, gdy był bliski śmierci.
Gdy zakończył modlitwe, zobaczył górującą nad miastem iglice wieży. Budowla była domem oraz miejscem pracy Sintary. Oficjalnie rezydowała w Gurkendorfie jako Arcymistrzyni magii. To jednak nie było jej jedyne zajęcie. Sintara prowadziła także nielegalne kasyno w kazamatach swojej wieży. Oczywiście wszyscy wiedzieli o jej działalności nie wyłączając nawet burmistrza Uldegarda Schwarzengrab. Krasnolud postanowił odwiedźić swoją starą znajomą, o której niesposób było zapomnieć. Ulice miasta były idealnie zaprojektowane, jak na gust Morriego wąskość uliczek Gurkendorfu były kolejnym atutem w jego ręku. Postanowił, że dystans z miejsca gdzie stał do wieży przebędzie biegnąc i skacząc po dachach domostw. Gdy Morri znalazł się już przed wielkimi i drewnianymi wrotami wysokiej wieży, zobaczył płaskorzeźby znajdujące się na kamiennej części poratlu. Płaskorzeźby przedstawiały legendarnych magów walczących ze sobą na arenach magów. Teraz ci czarodzieje są prochem i odeszli do świata boga śmierci Calvatusa ,albo zamienili się w licze i chowają sie przed światem w Nekrpoliach.
Krasnolud postanowił zapukać w drzwi domostwa Arcymistrzyni magi. Po chwili drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszło małe, żółte i brudne stworzenie obleczone w kozią skórę, zwane gobelinem.
- W czym mogę pomóc? - zapytał inteligentnie jak na goblina służący.
- Jam jest Memento Morii i przychodzę do twej pani z podarunkiem - odpowiedział ponuro i donośnie krasnolud.
Morri czekał dobre pięć minut myśląc o tym, że zaraz zamarznie mu tyłek od zimna. Wrota ponownie się otwarły. Tym razem w drzwiach nie stał goblin tylko Sintara we własnej osobie. Czarodziejka była wysoką i szczupłą kobietą o krótkich, blond włosach i błękitnych oczętach. Jej
piersi nie były imponujących rozmiarów, przynajmniej według oceny krasnoluda, ale nie przeszkadzało jej to wcale w miłosnych podbojach. W końcu całe miasto wiedziało, że ubustwia mężczyzn. Morri wiedział już to wcześniej, że jest nimfomanką. Sintara ubrana była w czarną suknię obszytą złotymi runami oraz czarny płaszcz. Jej głowe ozdabiał złoty diament wysadzany rubinami.
--Witaj Mori. Dawno się nie widzieliśmy.- przywitała się z uśmiechem na ustach czarodziejka.
-Nic się nie zmieniłaś Sintara. Ta sama słodka blondynka wchodząca do łóżka prawie każdemu mężczyźnie.- powiedział krasnolud.
Nagle na zewnątrz wybiegł goblin z krzykiem na ustach. - Pani ratuj. Mordują się.- wykrzyczało stworzenie z paniką w skośnych i zaropiałych
oczach. Sintara nic nie powiedziała. Zamiast tego zaczęła wykonywać gesty i śpiewnie recytować formułę zaklęcia, którego Morri nawet nie zrozumiał. Zaklęcia były zawsze zapisane w starożytnych językach, których krasnolud nie rozumiał. Nagle z ręki arcymistrzyni magii wytrysnął strumień niebieskawej energi , który zaczął rozchodzić się po ciele czarodziejki, tworząc tajemniczą poświatę. Memento Morri nawet tego nie zauważył, gdy Sintara zniknęła. Krasnolud postanowił wejść do budowli będącej przed nim. Gdy wszedł do wierzy, było ciemno. Nagle w pomieszczeniu zaczęły zapalać się pochodnie. Jednak ogień nie był taki jak zawsze. Płomienie były barwy różnych odcieni niebieskiego. Od płomieni nie biło ciepło, lecz chłód, który potęgował mroczną atmosferę. Na ścianach zauważył freski przedtsawiającą wojne między czterema światami: niebiosami, ziemią, otchłanią i piekielnymi czeluściami. Starożytne smoki chcąc ochronic swą planetę stworzyły sfery wojny, gdzie walczyły zastępy niebios -anioły, legiony Matki Ziemi- smoki, Dzieci czeluści piekieł-czarty zwane też diabłami oraz mieszkańcy otchłani- demony. Jednak jak wynikało z histori zawarten we freskach każda rasa została zdziesiątkowana i nikt nie wygrał tej wojny. Zabójca nie lubił
takich miejsc. Przez kręgosłup przechodziły mu ciarki, ale wiedział, że to tylko wystrój wykonany przez czarodziejkę. Krasnolud nie szukał długo wejścia do podziemnego kompleksu, integralnej części domostwa Sintary. Schody prowadzące w dół były długie i strome, ale to wcale nie zniechęcało Moriego do zejścia na dół. Idąć na dół łotrzyk wcale się nie nudził. W prost przeciwnie, słuchał krzyków dobiegających z komnaty na
dole oraz zakrywał nos przed odorem spalonego, ludzkiego mięsa. Memento Morri zaczął biec coraz szybciej, aby nie przegapić wydarzeń mających miejsce w kasynie. Gdy wbiegł do sali zobaczył porozwalane stoły gier oraz ludzi, którzy leżeli w morzu krwi.
Na środku sali stała wielka owłosiona postać o wilczym pysku. Z czerwonych ślepi bestii można było wyczytać nienawiść oraz żądze
krwi. Bestia będąca według łotrzyka wilkołakiem, trzymała w swych łapach burmistrza Uldegarda i rozszarpywała jego ciało na
kawałki, chłepcząc jego posokę. Morri przestał się zastanawiać nad tą sytuacją. Wyciągnął z pochew katanę i washikazi. Pewnym
krokiem ruszył w kierunku stwora i zaatakował go. Pierwszy cios był prosty, gdyż stworzenie było zajęte ciałem burmistrza. Krasnolud postanowił nie zaprzepaścić takiej sytuacji. Podbiegł do wilkołaka i jednym precezyjnym oraz silnym ciosem ciął jego stawy kolanowe. Stwór wpadł w szał i rzucił ciałem, który był jeszcze przed chwilą w jego łapach. Bestia rzuciła się na Memento Morriego. Krasnolud niestety nie uniknął łapy, która go
pochwyciła, ponieważ się pośliznął. Wilkołak miał zamiar zabić łotrzyka. Krasnolud nawet się nie bał śmierci. Wiedział, że
jeśli kroczy ścieżką śmierci to w końcu ktoś jego wypatroszy. Nagle usłyszał potężny huk. Wilkołaka przeszła fala energii. Stwór zastygł i przewrócił się na podłogę. Memento Morii spadając na ziemię zobaczył uśmiechniętą Sintrę. Ciało wilkołaka zaczęło się ruszać i zmniejszać. Ze zwłok potwora zniknęło futro. Okazało się, że likantropem był jakiś
mężczyzna. - Przecież to jest ciało brata burmistrza. Miał na
imię Rainhold. Wiesz co Morri, wpakowaliśmy się w niezły gnój.- powiedziała czarodziejka.
- A żebyś wiedziała mała- powiedział zdenerwowany krasnolud.
***
Memento Morri obudził się wczesnym rankiem. Gdy przetarł oczy, zobaczył nagą Sintarę obok siebie. Krasnolud postanowił zostawić tak swoją przyjaciółkę. Zaczął się powoli ubierać. Na stole leżąło nowe, czyste i wyperfumowane ubranie, które pasowało na niego. Morri przypomniał sobie jak zeszłego wieczoru rozorał sobie swój skórzany kaftan, wyskakując przez okiennice kamienicy. Na szafce leżała koperta z napisem :,,Morri". Krasnolud otworzył ją i wyciągnął z niej dwie rzeczy. Jedną z nich była skórzana przepaska na oko oraz list. Krasnolud zaczął czytać: ,,Mój miły
załóż tą opaskę na oko i czuj się jak u siebie w domu. W kuchni znajdziesz dobre trunki,a dziewka służebna da ci coś dobrego do jedzenia.Mam nadzieje,że nie opuścisz mojego domostwa nie pożegnawszy się." Gdy łotrzyk przestał czytać popatrzył na nagie ciało czarodziejki skąpane w promieniach światła słonecznego. W sumie Morri nigdy nie kochał nikogo. Jego jedyną miłością było mordowanie złych ludzi, tak jak został nauczony przez swoich mistrzów. Gdy miał ochotę na kobietę, wynajmował tanie, skąpo ubrane panny stojące na ulicach wieczorami.Jakoś nigdy nie pomyślał o tym, żeby związać się na stałe. Krasnolud postanowił pójść do kuchni. Nie potrzebował wiele czasu, aby znaleść pomieszczenie. Jakimś cudem zawsze znajdował to co chciał. Pozatym z kuchni dobiegału przyjemne zapachy jadła. Kuchnia była bardzo wielkim pomieszczeniem.. Na środku pomieszczenia stał wielki dębowy stół z ozdobionym blatem płaskorzeźbą,
przedstawiającą walkę smoka z jakimś magiem. W kuchni było bardzo ciepło, ponieważ ktoś rozpalił kominek. Łotrzyk przybliżył się do kominka by się rozgrzać. W pewnym momencie krasnolud przypomniał sobie, że na kartce pisało coś o
alkoholu. Postanowił poszukać bursztynowego trunku. Memento Morri znalazł antałek z piwem umieszczony w koszu wyścielonym słomą. Morri odkorkował antałek z piwem i zaczął łapczywie pić. Strumyki piwa ciekły mu po wąsach i brodzie, a potem lądowały na
posadzce. Według Łotrzyka trunek był wyborny,a może samkował mu bo nie miał nic w ustach od półtorej doby , prócz własnej krwi. Gdy skończył pić, obrócił się w stronę drzwi gdzie stała pół naga Sintra. Była okryta tylko czarnym płaszczem, który wiele nie zasłaniał.
-Witaj Morii. Jak ci się spało?- zapytała zaspanym głosem
czarodziejka.
- Musimy poważnie pogadać.- stwierdził ponurym
głosem krasnolud.
- Może się napijesz? - spytała z uśmieszkiem na twarzy
arcymistrzyni.
- Nie dzięki. Teraz usiądź i posłuchaj. Nie wiem
jak załatwisz sprawę śmierci burmistrza, ale nie mam zamiaru być
renegatem. Półki co mam status wolnego obywatela i nie chciałbym
tego zmieniać. Ja nie chce być ścigany w całym Xintlandzie.
Rozumiesz?- zapytał z przejęciem krasnolud.
-Nie martw się mój miły. To były tylko iluzje stworzone przeze
mnie- oznajmiła Sintara śmiejąc się z łotrzyka.
-Co? ,chcesz powiedzieć, że wszystko ukartowałaś?
-Oczywiście mój drogi, przydałeś mi się do dwóch celów.
-Hm... Domyśłam się,że do łóżka i jeszcze czegoś.
- Musiałam przetestowąc swoje nowe iluzje, które stworzyłam i musze przyznać, że są doskonałe. Pozatym wiedziałam,że przyjdziesz. Powiedział mi to mój chowaniec.
Memento zauważył, że nad lewym ramieniem czarodziejki coś się materializuje. Zobaczył półmetrowego stwora o czerwonej jak ogień skórze
Bestia była według łotrzyka demonem bądź czartem. Zjego głowy wystawały małe różki, a tors zakrywały nietoperze skrzydła. Mała kreatura zacząła oblizywać się na widok Krasnoluda.
- Pani ma obiat dla swego pupilka- wykrzyczał gardłowym głosem stwór.
-Nie to nie twój obiad Xjunixie. Apropo obiadu może zostaniesz z nami na posiłku Morri?
-Z chęcią skorzystam-odparł krasnolud patrząc cały czas na potworka.
Gdy w trójke siedli do wilekiego stołu, Sintara zaczęła skupiać energię w swej dłoni. Nagle strumień telekinetycznej energi przeniósł potrawy z blatu na stół. Łotrzyk rzucił się na jedzenie, jakby miał to być jego ostatni posiłek w życiu.
-Memento Morri, czy nie umiesz zachować się przy stole?- zapytała zirytowana arcymagini.
-Umiem, lecz nie jadłem nic od dwóch dni.- wyjaśnił niewyrażnym głosem krasnolud.
Morri dawno już nie jadł tak dobrze. Takie rarytasy jak infilistański bażąnt były rzadkością w ustach zabójcy.
Gdy wszyscy zjedli, krasnolud wstał od stołu i beknął porządnie jak prystało na krasnoluda,który w ten sposób dziękował za dobrą strawe.
-Wiesz Sintara, wybacze ci to, że zrobiłaś sobie ze mnie królika doświadczalnego. Wszakrze nowe doświatczenie to trening i nowa wiedza.
Jednak mam do ciebie proźbę.
-Jaką?- zapytała zdziwiona czarodziejka.
-Chcę byś mi powiedziała kto w mieśie jest likantropem i morduje niewinnych ludzi.
-Heh Morri jakbym to wiedziała, to nie miał byś już tu nic do roboty.
Memento Morri podszedł do Sintary i pocałował ją w dłoń. Następnie wyszedł z kuchni bez słowa wyjaśnienia. Morri nie był zadowlony z tego, że stracił trop likantropa. Jeszcze dzisiaj rano myślał, że stworem jest Rainhold, brat burmistrza. Teraz jescze bardziej pragnął walki z potworem.
Krasnolud szybko znalazł wrota prowadzące na zewnątrz i wyszedł. Było już dawno popołudniu,gdyż słońce chyliło się ku zachodowi.
Krasnolud nie zastanawiał się co dalej pocznie postanowił odwiedzić tutejszą bibliotekę znajdującą się w światyni Calvatusa. Biblioteka słynęła z wielkiego zbioru ksiąg, manuskryptów, zwojów i woluminów. Morri nadal nie był pewny czy może się bezpiecznie poruszać po mieście. Postanowił zaryzykować i iść swobodnie alejami Gurkendorfu. Co prawda niewiedział dokładnie gdzie znajduje się gmach świątynny wraz z cmentarzem, ale wiedział, że trzeba iść na wschód. Po dziesięciu minutach marszu, Memento Morri natknął się na patrol straży miejskiej.
-Stać! Stój mały zawszony karle ! - wykrzyczał dowódca straży.
Gdyby Morri zawsze zachowywał się rozważnie na jego drodze było by mniej trupów. Lecz karsnoluda ogarnął szał na słowo karzeł, które obrażało całą jego rasę. Patrol składał się z trzech strażników ubranych w ćwiekowane kaftany, trzymających podłużne halabardy oraz dowódcy najprawdopodobniej sierżanta. Sierżant najbardziej się wyróżniał z tej grupy gamoniów. Jako jedyny miał koszulke kolczą, długi miecz oraz tarcze, na której widniał znak zielonego ogórka. Był to najbardziej beznadziejny herb ajki widział Morri, ale teraz już go to nieobchodziło, ponieważ dowódca strązy już był trupem.
-hej ty wypierdku kozy, pozdrów odemnie Calvatusa ! - zawołał z gniewiem i zarazem śmiechem karasnolud.
Łotrzyk wyciągnął z pochew washikazi i katanę, poczym zaczął szarżować na przeciwnika. Sierżant postanopwił zasłonić się tarczą, lecz był to najgłupszy pomysł jaki mógł mu wpaść do głowy. Krasnolud znając szkolenia wojkowe ludzi zrobił wślizg i odciął kataną prawą nogę dowódcy.
Reszta straży uciekła w popłochu a sierżant zwlił się na bruk.
-Teraz wiesz skórwysynie ,że nie zadziera się z takimi jak ja- stwierdził spokojnie karasnolud, zostawiając go, aby wykrwawił się na śmierć.
Łotrzyk postanowił,że zrezygnuje z pomysłu pójścia do biblioteki i wróci do kamienicy, gdzie ostatnim razem widział swoją ofiarę. Teraz Morri musiał nadkładać drogi idąc okręznymi ścieżkami, aby nie napotkać straży. Drogę do kamienicy przebył bez większych problemów.
Stojąc przed budynkiem zastanawiał sie czy ktoś jest w budynku. Kiedy dotarł do bramy poczuł fetor ciał i zapach bimbru. Tymarazem Morri postanowił nie bawić się w kotka i myszkę. Z całej siły kopnał butem w drzwi. Poprzez otwarte drzwi do ciemnego pomieszczenia wlało się słabe światło. Zabójca zobaczył porozszarpywane ciała strażników i ich krew zmieszana z bimbrem. W całej masakrze krasnoluda najbardziej przeraził widok straznika, po kórym został tylko kręgosłup oraz reszta ciała poniżej pasa. Morri poszedł do góry do mieszkania, gdzie zobaczył porąbane meble i walające się zwoje po podłodze. Wziął do ręki pierwszy zwój i zaczął czytać:,, ... I przyjdzie czas kiedy na ziemię zstąpi ciemność zrodzona z dwunastu narodów, a za nią pódą tysiące i będą zbierąć żniwo śmierci. Wiedząc o tym ześlą na świat boga, który wyplewi chwasty zasadzone przez mrok... ". Nagle Morri poczuł bół przeszywający jego czaszkę i stracił przytomność.
***
Było chłodno.Memento Morri czuł wilgoć i fetor czegoś co ktoś podkłada mu pod nos. Gdy jego wzrok zaczął poprawnie funkcjonować zobaczył, że leży nagi i przykuty do stołu. Obok niego stał wielki jak dąb człowiek ubrany w czarną tunikę i brązowy kaftan roboczy. Jego twarz zasłaniał kaptur.Oprawca podszedł do ściany i ściągnął pochodnie, którą zapalił węgla w piecu. Po chwili w pomieszczeniu zrobiło się gorąco i parno. W tej chwili krasnolud zaczął pojmować, gdzie się znalazł. Był w lochach gurkendorfskich. Jego rozmyślania przerwało skrzypienie otwieranych drzwi.
Do celi wszedł mężczyzna. Był wysoki i chudy. Jego głowe przyozdabiała łysina i i trzydniowy zarost. Przyobleczony w białą togę ze znakiem wagi na klatce piersiowej. Mężczyzna pochylił się nad łotrzykiem wbijając w niego pełne pogardy spojrzenie. Jego niebiekie oczy nie były znakiem łagodności lecz bezwzględności. Przynajmniej jedno go łaczyło z Morrim. Różnica polegała na tym, że krasnolud swą śmierć zadawał szybko, a sędzia rozkoszował się bólem skazańców. Krzyki i lamęt ofiar były pokarmem dla sędziego. Do sali wbiegł zdyszany, młody chłopak, trzymając pergaminowe zwoje, pióra oraz słoiczek z atramenetem. Siadł przy stole i czekał.
-Imię i nazwisko?- zapytał sędzia.
-Nie mam.- odparł Morri.
-Pisz chłopcze ,że ten sakazany tutaj karzeł nosi miano Bezimienny.
Chłopiec zaczął notować słowa sędziego.
- Skąd pochodzisz i jak się nazywają twoi rodzice?
- urodziłem się w piekle, stworzony przez bogów by wypatroszyć takich jak ty!- wykrzyczał Morri plując w twarz sędziemu.
-Chłopcze zapisz, że w 1257 roku miesiąca piątego, został schwytany karzeł podający się za Bezimiennego. Sąd stwierdził, że przestępca oskarżony za ludobójstwo na terenie Gurkendorfu i okolic jest szalony, co stwierdzono na podstawie zeznań: ,, Jeste synem piekieł ,i przyszedłem niszczyć rodzaj ludzki".
- Ty psie kulawy z obsraną przez słonia głową, łżesz!-wykszyczał łotrzyk plując ponownie w sędziego.
- Dopisz także, że więzień niechce współpracować, jest agresywny i z pyska toczy mu się piana- powiedział z szerokim uśmiechem sędzia.
- Wiec karle, że w najlepszym przypadku cię otrujemy, ale ja karze by ci obcieli jaja i powiesili nagiego na drzewie przed wschodnia brama Gurkendorfu.
- Przyjdą po mnie inni, któży mnie pomszczą bydlaku!
-Chłopcze zapisz, że więzień odgrażał się, że przyjdą po nim demony i zrównają z ziemią Gurkendorf. Panie Bliztengrod prosze rozgrzać szczypce i pręty w piecu.- powiedział sędzia do oprawcy.
- Wiesz co krasnalu nie zadzieraj z Burkhardem von Schlafturm.
-A więc tak się nazywasz wieprzu- powiedział łotrzyk śmiejąc się.
- Na twoim miejscu bym się nie śmiał zwyrodnialcu. Panie Blitzengrod prosze o pręt.- powiedział ze spokojem von Schlafturm, zakładając skórzane rękawice.
-Niech cię piekło pochłonie!- zawołał krasnolud.
- A teraz głupi skrzacie powiesz mi dlaczego gwałciłeś, mordowałeś i pożerałeś ludzi?- zapytał sędzia trzymając pręt w dłoni.
- Nie zabiłem nikogo.- stanowczo powiedział Memento Morri.
- Zapisz, że przestępca nie chce przyznać sie do winny i twierdzi, iż jest niewinny. Jakie to wzruszające. On jest niewinny. Jak nie ty zabiłeś to kto?
- Llikantrop.- odpowiedział krasnolud.
-Likantrop powiadasz, a może armia skrzatów, rusałek i satyrów. Myślisz, że uwierze w bajeczkę o likantropie. Chłopcze zapisz, że więzień stwierdza, iż jest niewinny,a za brutalnymi morderstwami stoi armia skrzatów, rusałek i satyrów, które chcą podbić Gurkendorf.
-Dobrze panie Schlafturm- odpowiedział chłopak, śmiejąc sie z procesu.
-Myślałeś, że uwierzę w te bajeczki. - powiedział rozzłoszczony Burkhardem, przypalając rozżażonym prętem tors łotrzyka.
Mimo, iż sędzia zadawał ból Moriemu, krasnolud był nie do złamania. Jego duch i ciało były zahartowane latami treningów i pracy nad sobą.
-Oj przyjacielu nieladnie, niechcesz mówić to zaraz będziesz wył błagając mnie o śmierć. - powiedział donośnym głosem Burkhard von Schlafturm.
Sędzia wyciągnął z za pasa małą fiolkę, z nieznaną Morriemu cieczą. Odkorkował ją i powąchał.
- Hm.. masz okazje krasnalu zakosztować bólu jakiego pewnie nigdy jeszcze nie zaznałeś. Widzisz ta fiolka zawiera dość popularny środek wśród oprawców, mianowicie kwas solny. Sędzia postanowił, że będzie torturował najbardziej wrażliwe miejsce u mężczyzny. Najpierw wylał kilka kropel na jądra krasnoluda. Łotrzyk jeszcze nigdy nie doznał takiego bólu, nawet gdy obdzierano ze skóry. Lecz i tym razem Krasnolud nie krzyczał, jego twarz była czerwona od napływającej krwi. Zirytowany sędzia uderzył Memento Morriego pięścią w twarz.
- Jesteś silny krasnoludzie, ale nie dość silny by przeżyć tą historię. Napisz chłopcze, że Bezimienny wyznał wszystkie swoje grzechy i przyznał się do zarzucanych mu czynów oraz że sąd jednogłośnie wydał werdykt. Krasnolud jakkolwiek by się nie nazywał, zostaje sakazany na śmierć przez powieszenie!- wykrzyczał ostanie zdanie zirytowany sędzia.
- Panie Bliztengrod prosze zamknąć więźnia w lochu i strzec, bo jeszcze jakiś czart nam go wykradnie. Masz krasnoludzie szczęśćie, że musze wyjechać dziś wieczorem. Twoje życie dobiegnie końca jutro wieczorem. - odparł Burkhard i wyszedł wraz ze skrybą z celi będącej pokojem tortur.
***
Łotrzyk obudził się następnego dnia cały posiniaczony i mokry. Leżał tak dobre pięć minut, gdy do celi wszedł pan Bliztengrod.
- Memento Morri masz dzisiaj szczęście, nie dość że masz pieniądze to jeszcze mocnych sojuszników.
- Skąd znasz moje miano?- zapytał zaniepokojony krasnolud.
- To proste powiedziała mi to moja pani.
-Twoja pani?
-Arymistrzyni magii Sintara. Już dawno miała się pozbyć von Schlafturma, a teraz nadarza się ku temu okazja, jak to stwierdziła.
- Ciekawe czy ta sekutnica ma dla mnie jeszcze jakiś inny spektakl, w którym gram główną rolę?- przez chwilę Morri zastanawiał się czy Sintara prypadkiem nie zaaranżowała jego wizyty u tego osłojeba Bukharda,ale po chwili odrzucił tą myśl.
- Więc jaki jest plan panie......
- Jestem Otton de Bliztengrod, a plan jest taki. Kiedy zbierze się na rynku połowa miasta z burmistrzem na czele, wywylokę cię wraz z sędzią na podest gdzie będzie szubienica. Czy wspominałem, że w protokole pisze, że mam ci odrąbać ręce za nim cie powiesimy. Kiedy dostaniesz znak z nieba, podbiegniesz i odbierzesz mi topór i zamordujesz von Schlafturma. Nie martw się więzy będą poluzowane. - powiedział Otton i wyszedł.
Morri miał jeszcze kilka godzin, żeby wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Szczególnie zastanawiał się nad tym co to jest za znak z nieba. Morri postanowił,że się prześpi.
Po pięciu godzinach obudziło go wiadro lodowatej wody wylane przez Ottona. Morri nie był zadowolony z faktu, iż jest mokry i goły. Bliztengrod uwolnił Morriego z żelaznych kajadan, które ocierały nadgarstki krasnoluda. Następnie zostały mu związane ręce sznurem. Łotrzyk był pewny, że bez problemu rozwiąże więzy w odpowiednim czasie. Otton de Bliztengrod wyprowadził krasnoluda wlekąc go za sobą tak by Bukhard von Schlafturm niczego nie podejrzewał. Gdy wyszedli z lochu czekał wóz zaprzężony w dwie białe szkapy. Na wozie stała żelazna klatka, do której wepchnięto Memento Morriego. Był wieczór, więc Morri mógł dostrzec pochodnie i lampy świecące z oddali. Były to z pewnością tłumy idące zobaczyć przedstawienie pana sędziego. Dom rynku nie było daleko i nie musiał długo czekać, aż wóz się zatrzyma.Na rynku czekano już tylko na niego, kata i sędziego. Burmistrz Uldegard wraz z małżonką Sybillą siedzieli w loży dla honorowych gości. Uldegard Schwarzengrab był wysokim, umięśnionym mężczyzną. Mimo, iż miał piędziesią lat był w pełni sił. Jego długie słomiane włosy, poprzeplatane białymi kosmykami zakrywały połowę twarzy. Z pod włosów widać było część długch wąsów i brodę zaplecioną w azgardzki warkocz. Krasnolud wiedział, że większość ludności Xintlandu pochodzi z Azgardi, ale żeby cechy barbarzyńców nie zatarły się przez pięćset lat ,było zaskoczeniem dla niego.
Gdy wszedli na podest sędzia przemówił.
- Witam zgromadzoną tutaj ludność, burmistrza Uldegarda Schwarzengraba oraz jego zawsze przeuroczą małżonkę Sybillę. Zebraliśmy się w tym miejscu, aby skazać na śmierć tą świnie podającą się za wysłannika demonów! - wypowiedział sędzia.
- Tak! zabić drania niech umiera na naszych oczach, jak na jego umierały nasze dzieci. Zabijcie skórwysyna!- wrzeszczeli mieszczanie.
- Proszę o spokój ludzie. Ten oto tu stojący przed wami Bezimienny został oskarżony o ludobójstwo na terenie miasta Gurkendorf i okolic, co zresztą zostało mu udowodnione. Dowody potwierdzają, że jest winny zażucanych mu czynów. A oto czyny, które dokonał, a dokonał wiele.Jeszcze przez długie lata będzie się wam śnił pożeracz ciał.
- Tak ! Zabić pożeracza ciał - odezwała się ludność.
Wszystko szło tak jak chciał sędzia. Uwilbiał wzbudzać grozę w swych ofiarach, a za umiejętności manipulowania ludem, powinien dostać nagrodę. Gdyby chciał przejąłby władze w tej mieścinie, lecz jak uważał wszystko ma swój czas.
- Pożeracz ciał nazywający siebie Bezimiennym zgwałcił czterdzieści bezbronnych niewiast, które zaraz potem zabił, maltretując i profanująć ich ciała. Gdy jego gniew opadał zaczął się posiląć swoimi ofiarami.Pozatym zamordował dwunastu strażników miejskich, którzy próbowali obronić Gurkendorf przed tym zwyrodnialcem. Niech Calvatus ma ich w swojej opiece. Sąd najwyższy skazał go na odrąbanie rąk oraz powieszenie.
Panie Bliztengrod prosze wykonać swą powinność. Zaczął padać deszcz, a na niebie było widać błyskawice.
-Ratunku! Kryjcie się ludzie -zawołała jakaś kobieta pokazując ręką na niebo. Wszyscy mieszkańcy podnieśli wzrok do góry i zobaczyli czarnego jak noc konia o płonącej grzywie i kopytach. Na piekielnym rumaku pędziła po nieboskłonie arcymistrzyni Sintara miotając gromami gdzie tylko popadnie. Memento Morri nie mógł zaprzepaścić okazji by się zemścić. Gdy ludzie przerażeni oglądali część przedstawienia Sintary, krasnolud
realizował resztę spektaklu. Rozwiązanie więzów zająło mu chwilę. Następnie szybko podbiegł do Bliztengroda, którego rozłożył silnym ciosem na łopatki. Łotrzyk nie czekając, aż ktoś będzie próbował go schwytać, wziął katowski topór Ottona i ruszył w pościg za Bukhardem von Schlafturm.
Chciał dorwać tego drania i wypatroszyć mu bebechy. Jednak znalezienie sędziego nie będzie takie proste,gdyż zdążył już uciec. Łotrzyk biegł ile sił w nogach byle odszukać von Schlafturma. Nic innego go nie obchodzilo. Miał misję, która była jego świętą powinnością. Zabijanie w imię Pana Zemsty Xydraxa było dla niego zaszczytem. Nieprzejmował się zbytnio, że bieg goły ulicam i Gurkendorfu z toporem w ręku.
...
Powrót do góry
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Fantastyce Magii i RPG Strona Główna » Nasza Twórczość
Wyświetl posty z ostatnich:   
 
 
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:  

Strona 1 z 1


Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Theme created OMI of Kyomii Designs for BRIX-CENTRAL.tk.