Autor Wiadomość
Milczący_Prorok
PostWysłany: Wto 10:35, 21 Lis 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
*Dziewczyna westchnęła*
-No dobrze... Mam na imię Serena. *dworski ukłon* Jak już zapewne wiesz, jestem złodziejką, jedną z najlepszych w swoim fachu *podnosi oczy na maga i usmiecha sie z przekonaniem*
-no proszę,cóż za pewność siebie... choć muszę przyznać,że po tym co widziałem,jest uzasadniona *uśmiecha się do dziewczyny*
- Istotnie, jestem jedną z lepszych złodziejek, żeby nie powiedzieć najlepszą *uśmiecha sie*. Tylko mag jest w stanie wykryć moją obecność i obserwować działania. Niestety właśnie na magów trafiłam... *uśmiecha sie smutno*
- Może to spotkanie nie będzie takie pechowe... *stwierdził mag wpatrując się w dziewczynę*
- No może nie *na twarzy Sereny zaczął malować się uśmiech*
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Pon 12:14, 20 Lis 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
*Dziewczyna westchnęła*
-No dobrze... Mam na imię Serena. *dworski ukłon* Jak jusz zapewne wiesz, jestem złodziejką, jedną z najlepszych w swoim fachu *podnosi oczy na maga i usmiecha sie z przekonaniem*
-no proszę,cóż za pewność siebie... choć muszę przyznać,że po tym co widziałem,jest uzasadniona *uśmiecha się do dziewczyny*
- Istotnie, jestem jedną z lepszych złodziejek, żeby nie powiedzieć najlepszą *uśmiecha sie*. Tylko mag jest w stanie wykryć moją obecność i obserwować działania. Niestety właśnie na magów trafiłam... *uśmiecha sie smutno* Może to spotkanie nie będzie takie pechowe...*stwierdził mag wpatrując się w dziewczynę*
Milczący_Prorok
PostWysłany: Nie 12:00, 22 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
*Dziewczyna westchnęła*
-No dobrze... Mam na imię Serena. *dworski ukłon* Jak jusz zapewne wiesz, jestem złodziejką, jedną z najlepszych w swoim fachu *podnosi oczy na maga i usmiecha sie z przekonaniem*
-no proszę,cóż za pewność siebie... choć muszę przyznać,że po tym co widziałem,jest uzasadniona *uśmiecha się do dziewczyny*
- Istotnie, jestem jedną z lepszych złodziejek, żeby nie powiedzieć najlepszą *uśmiecha sie*. Tylko mag jest w stanie wykryć moją obecność i obserwować działania. Niestety właśnie na magów trafiłam... *uśmiecha sie smutno*
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Nie 11:53, 22 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
*Dziewczyna westchnęła*
-No dobrze... Mam na imię Serena. *dworski ukłon* Jak jusz zapewne wiesz, jestem złodziejką, jedną z najlepszych w swoim fachu *podnosi oczy na maga i usmiecha sie z przekonaniem*
-no proszę,cóż za pewność siebie... choć muszę przyznać,że po tym co widziałem,jest uzasadniona *uśmiecha się do dziewczyny*
Milczący_Prorok
PostWysłany: Pią 21:14, 20 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
*Dziewczyna westchnęła*
-No dobrze... Mam na imię Serena. *dworski ukłon* Jak jusz zapewne wiesz, jestem złodziejką, jedną z najlepszych w swoim fachu *podnosi oczy na maga i usmiecha sie z przekonaniem*
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Pią 19:35, 20 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
-Nie wciągniesz mnie w swoje głupie gierki... *uśmiechnął się ironicznie*
Milczący_Prorok
PostWysłany: Pią 6:25, 20 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Na twarzy dziewczyny pojawił się głupi usmiech.
- To ścigasz mnie przez pół świata i nawet nie wiesz, kim jestem?
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Nie 14:05, 15 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.Dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę z nieukrywaną fascynacją.
-tak więc,kim jesteś? *zapytał mag*
Milczący_Prorok
PostWysłany: Sob 7:56, 14 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi. Zza dziewczyny w kierunku maga wyleciał bełt, lecz w dziwny sposób zatrzymał się tuż przed głową i opadł swobodnie na ziemie. Mag tylko sie uśmiechnął.
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Pią 22:44, 13 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
-ach.. tak wiele wymagasz magu,jestem...
Dziewczyna urwała w pól słowa słyszać za sobą trzask łamanej gałęzi.
Lugo33
PostWysłany: Śro 23:15, 11 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
-Spokojnie, spokojnie. Na wszystko przyjdzie pora. Najpierw chciałbym poznać twoje imię, dziewczyno!
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Śro 21:25, 11 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
-Opowiedz mi wiec coś blizej o Was i o tym,co miałabym odnaleźć czy też odebrać...
Spojrzała na maga niezwykle spokojnymi i pełnymi pewności siebie oczami w których nie było śladu niedawnego płaczu.
Milczący_Prorok
PostWysłany: Śro 21:22, 11 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji. Miała do wyboru sprzeciwić sie i zapewne zginąć lub gnic w kazamatach aż do śmierci lub wspomóc grupe szalonych magów niewiadomo na co sie narażając. Odpowiedź była prosta.
Szkarłatna_gilotyna
PostWysłany: Śro 21:20, 11 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać..
-Trenowana przez wiele lat zwinność i precyzja powinna okazac się pomocna...
Otrząśnięta z resztek strachu dziewczyna zaczęła rozliczac wydarzenia,przenosząc je na swoisty bilnas zysków i strat.Roztrzęsienie ustąpiło miejsca chłodnej kalkulacji.
Milczący_Prorok
PostWysłany: Śro 21:12, 11 Paź 2006    Temat postu:

To była zimna noc. Ciemne, burzowe chmury zasłaniały widok na gwiazdy i księżyc. Powietrze przeszyło wycie wilka. Szum lasu wydawał się nienaturalnie złowrogi i każdy szelest prszyprawiał o trwogę młodą podróżniczkę. Była sama, jedna na trakcie. Tak przynajmniej jej się wydawało. Nie mogła wiedzieć, co leci tuz nad nią kryjąc się za zasłoną chmur. W pewnym momencie,gdy spod chmur wyjrzała tarcza księżyca ujrzała wielkiego,czarnego kruka,którego błyszczące ślepia skierowane były prosto na nią.Przewróciła się na plecy a ptak wylądował przed nią.Długo wpatrywał się w nią,nie ruszając się,jednak ona lezała jak sparaliżowana,choć jej mózg pracował dwa razy szybciej. W pewnym momencie kruk zaczał się zmieniać, przed dziewczyną stanął mężczyzna w długim czarnym płaszczu.Jedyne,co łączyło go z krukiem,to czarne,przenikliwe oczy. Pokłonił się dziewczynie, wiedziała już, że to on miał ją ścigać.Do głowy przychodziły jej różne myśli,jednak była pewna powodu,dla którego ją ścigał. Nie powinna brac tego przedmiotu ze świątyni, wiedziała, ze przyniesie jej on zgube.Jednak pragnienie jakie nią kierowało było zbyt silne,by mogła je zdusić w sobie, moze to jego wina? -pomyślała dotykajac zawiniątka w jej kieszeni. Wciąż tam było, zawinięty w płótno gorący kryształ.Kamień zdawal się pulsować,własnym,wewnętrznym ciepłem. Był tak samo czarny jak oczy przybysza, o którym właśnie sobie przypomniała.Ów dziwny mężczyzna nadal stał przed nią i jakby czytał w jej duszy,powrócił dziwny strach,który poczuła,gdy dostrzegła kruka. On jedynie uśmiechnął się i czekał, az opowie mu wszystko.Wpatrując się w jakby hipnotyzujące oczy przybysza powoli zaczęła snuć opowieść.
-Ja wcale nie chciałam tego zabrać... - to jakby samo mnie "przyzywało",pragnienie było zbyt silne,musiałam ulec...
Kryształ stawał się coraz cieplejszy, w końcu zaczął parzyć.Dziewczyna jednak nie dawała niczego po sobie poznać,mężczyzna znów się uśmiechnął,jednak uśmiech ten był jedynie grymasem ust. Patrząc na jego twarz czuła, jakby patrzyła na dziób ptaka, który zupełnie nic nie wyrażał.Nagle i oczy straciły cały swój wyraz,mężczyzna odezwał się cicbym melodyjnym głosem:
-co zamierzałaś zrobić z kamieniem? Myslałaś, że uda Ci sie z nim tak po prostu odejść?
Dziewczyna nagle znów poczuła przypływ strachu,a mężczyzna jakby dobrze o tym wiedząc,roześmiał się dźwięcznie,lecz równie nagle spoważniał i spojrzał na nią,nadal leżącą na ziemi.
- Nie tak łatwo wynieśc cokolwiek ze świątyni Wszystkowidzącego Boga, jestes pierwszą osobą której się to udało,godne pochwały.masz pewne nadzwyczajne zdolności,które szkoda byłoby zmarnować... Mamy dla ciebie pewną propozycje, nie, nie przesłyszałaś sie, MAMY...
-jak to... MACIE?? -zdziwiła się - jest was więcej? ale... jak...
- Jesteśmy starożytnym zakonem magów.
-oh... - z piersi dziewczyny wyrwał się stłumiony okrzyk- to dlatego... no tak...
-Chyba wiesz co cię czeka, jeżeli nam odmówisz? - zapytał mężczyzna z pewnym naciskiem w głosie.
Dziewczyna tylko spojrzała na czubki swoich butów i kiwnęła głową.
- Czyli widzę, że się rozumiemy, idealnie, idealnie - powiedział z nieukrywaną satysfakcją mag.
Do dziewczyny dopiero teraz dotarły konsekwencje wynikające ze słów maga i ogarnęło ją jeszcze większe przerażenie,zacisnęła dłonie lecz nadal wpatrywała sie jedynie w czubki swoich butów. Wiedziała bowiem, że nie ma w tym momencie wyboru, a jej los został przesądzony z powodu dziwnego kryszkału.Mag zbliżył się do niej i lekko uniósł jej głowę do góry chwytając za podbródek. Poczuła wszechogarniający ją dreszcz. Dziewczyna odruchowo cofnęła się krok do tyłu,oczekując na "posunięcie"maga.
-Boisz się? - zaśmiał się mężczyzna. - Jest czego, uwierz jest czego...
- Nie, nie boje sie - wyrawała sie mu i odwróciła, jakby uciekając, lecz po paru krokach zatrzymała sie zrezygnowana.
- Oh, czyży małą dziewczynka znowu próbowała uciekać z kryształem?
Wyciagnęla z kieszeni zawiniątko rzuciła nim maga. Nie trafiła.
-Bierz to i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła dając upust złości i desperacji.Mag westchnął.
- Myślisz, że to wystarczy? Że oddasz, co ukradłaś i będziesz wolna? - wybucha smiechem ale szybko sie powstrzymuje.
Dziewczyna padła na kolana i rozpłakała się.Mag czekał cierpliwie aż da upust nagromadzonym w niej uczuciom.Nie odzywał się ale i starał się nie patrzeć na płaczącą dziewczynę.
- No już wystarczy, przestań sie mazać. Możesz to naprawić tylko służąc nam.
Dziewczyna po dłuższej chwili wróciła jednak do siebie i ciągle jeszcze zaczerwienionymi od płaczu oczyma spojrzała na maga:
-mój czyn zostanie zapomniany? -zapytała niepewnie.
- Coś w tym rodzaju, powiedzmy, że nie będziesz musiała ponosić jego konsekwencji.
Powoli przytaknęła,jakby na znak,że rozumie warunek.
-Czego wiec ode mnie oczekujecie?
- A w czym jesteś taka dobra? Pomożesz nam coś odzyskać...

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group.
Theme created OMI of Kyomii Designs for BRIX-CENTRAL.tk.